Przepis na dobrą fotografię jest – bardzo upraszczając – jasny: trzeba być w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Z reguły jest to związane z odpowiednim planowaniem wykonania fotografii.
Czasami jest jednak tak, że zupełnie nie mając na myśli pstrykania zdjęć widzimy kadr, którego nie można nie uwiecznić. Wyjmujemy aparat, ustawiamy parametry i już. Czasami jednak chcemy zastosować wariant pośredni, czyli przypadkowo napotykamy bardzo pasujący nam kadr, ale myślimy „jest cudownie, ale poczekam, aż będzie lepsze światło, pogoda itd., dopiero wtedy będę miał perełkę”. I taka miała być historia tej fotografii. Miała…
Gdy zupełnie przypadkowo zauważyłem pewnego dnia (październik 2016 rok) kielecką katedrę otuloną kolorowymi jesiennymi liśćmi nie miałem wątpliwości, że trzeba temu widokowi zrobić zdjęcie. Był tylko jeden mały problem, mżyło, wiało, ogólnie pogoda pod psem. Jesiennych kolorowych liści wokół zarysu katedry w wizjerze były setki i wyglądało to niesamowicie. Pomyślałem, jako , że pracuję bardzo blisko – spróbuję jutro. W kolejnym dniu pogoda była jeszcze gorsza. No to, odkładam na „jutro”. Tyle, że w kolejnym dniu pogoda angielska do kwadratu – wieje, leje. Czaiłem się tak 4 dni i nic, aż do momentu, gdy w pierwszym możliwym momencie przy nienajgorszej aurze poszedłem sprawdzić, czy ten cudowny kadr wygląda tak, jak go zapamiętałem. Niestety sporo liści już zdążyło opaść… Nie wiele myśląc o dobrym świetle i błękitnym niebie, wyciągnąłem aparat i zrobiłem to zdjęcie. Ze zdjęciami jak z prawdziwymi promocjami, trzeba korzystać póki są.
I jako bonus dorzucam fotografie bazyliki katedralnej w Kielcach wykonanej w ciepły letni wieczór. Do wykonania zdjęcia wykorzystałem obiektyw fisheye.
Zostaw odpowiedź