Pod koniec lipca otrzymałem na testy od sklepu Mitoya.pl statyw marki Mitoya model MTY999H. I od razu na początku bardzo dziękuję sklepowi za absolutnie błyskawiczną wysyłkę, bo wydawało się, że nie ma szans, aby statyw dotarł przed moim wylotem na Islandię, a jednak się udało, dzięki „weekendowej paczce”.
Pierwsze wrażenia po jej otwarciu były bardzo pozytywne. W środku znajdował się nie tylko MTY999H, ale też ekologiczna torba firmowa 🙂 Urządzenie zapakowane było w czarny pokrowiec, posiadało niezbędne śrubokręty do jego ustawień oraz mieszek chroniący głowicę.
Od razu moją uwagę zwrócił fakt, że statyw jest solidny, ale… lekki. W kontekście wyboru narzędzi, które miałem zabrać na Islandię miało to ogromne znaczenie, bo wiadomo, że do bagażu samolotowego liczy się każdy gram sprzętu. A wyjazd na plener na Islandię bez statywu przy panujących tam wiatrach jest strzałem w kolano, stopę, skroń czy co tam jeszcze przyjdzie do głowy.
Przy okazji dopowiem, że przedstawicielowi Mitoya od razu zaznaczyłem, że testowanego statywu nie wezmę na plener w Islandii, bo pierwszeństwo ma karbonowy Manfrotto ze względu na swoją wagę.
No, ale jak już chwyciłem Mitoya MTY999H w rękę, to zaświtało mi w głowie, że może jednak… Konstrukcja była lekka i sprawiała wrażenie bardzo solidnej. Porównałem ją także z posiadanym statywem Genesis model A3, który jest w podobnej półce cenowej. Tu przepaść w ciężarze urządzeń była kolosalna – Genesis (1985 gram), Mitoya (1520 gram). Gdy okazało się, że Tripod Manfrotto 290 Xtra również jest cięższy od modelu MTY999H Mitoya, postanowiłem, że mimo braku doświadczenia w obsłudze tego ostatniego, to właśnie jego zabiorę na islandzki plener.
Ta decyzja nie była jednak pochopna i podjęta tylko na podstawie ciężaru narzędzia, bo główny sprawdzian przeprowadziłem na głowicy statywu MTY999H Mitoya.
Na pierwszy rzut oka głowica sprawia wrażenie pancernej i solidnej. Prawdziwym testem dla niej było jednak utrzymanie w pionie Nikona d500 z przykręconym do niego Tamronem 150-600mm. Całość ma już konkretną wagę (3000 gram) i wiele statywów nie zdało u mnie podobnego egzaminu. M.in. wspomniany Genesis A3, którego zawsze musiałem jeszcze asekurować ręką, aby wykonać zdjęcie w pionie wspomnianym wyżej zestawem. Dla wielu głowic utrzymanie bez drgań „takich ciężarów” jest nieosiągalne. Ku mojemu pozytywnemu zdziwieniu Mitoya test zaliczył bardzo dobrze. To właśnie wtedy podjąłem ostateczną decyzję, że zabieram go na Islandię.
Waga i wymiary statywu tylko przyklepały tę decyzję. Jego wysokość po złożeniu to tylko 43 cm, więc bez problemu mieści się do każdej walizki, nawet tej zabieranej na pokład samolotu. Dla mnie to była niewątpliwa zaleta. Ale jak zawsze jest coś za coś. Maksymalna wysokość statywu to 156 cm, jeśli ktoś jest wysoki będzie musiał nieco ugiąć nogi podczas patrzenia w wizjer.
Islandia jest krajem wiecznych wiatrów, dlatego podczas mojego krótkiego pobytu w tym „fotograficznym raju” statywu Mitoya MTY999H używałem wielokrotnie.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że była to współpraca idealna. Jednak przyzwyczajenia z używania innych statywów tak szybko nie wyparowują. Więc zdarzało mi się nie dokręcić nogi, albo źle spasować wypoziomowanie urządzenia, bo nie dogadywałem się na początku z systemem zapadek użytych w statywie. Nie ma jednak mowy o tym, że problem leżał po stronie sprzętu. Po prostu musieliśmy się dotrzeć, a ja potrzebowałem zdobyć nowe doświadczenia.
Statyw w Islandii rozkładałem głównie przed wodospadami oraz na prawie każdym wzniesieniu, gdzie harcował wszędobylski wiatr.
Teleskopowy mechanizm składania i rozkładania nóżek z blokadą w postaci pokręteł pozwala w szybki sposób dostosować MTY999H do zakładanej wysokości. Pokrętła są ergonomiczne i po pewnym czasie bez problemu wiedziałem, kiedy są odpowiednio dokręcone. Każda z nóg zakończona jest antypoślizgową stopką z miękkiej gumy.
Statyw ma funkcję, która była bardzo przydatna podczas fotografowania przy silnym wietrze. Otóż na końcu centralnej kolumny znajduje się wyciągany hak na sprężynie, na którym zawieszałem plecak ze sprzętem, aby dociążyć urządzenie i jeszcze lepiej je ustabilizować.
Przy fotografowaniu Gór Tęczowych Landmannalaugar ze szczytu Blahnukur było to szczególnie pomocne, bo wiało u góry niesamowicie. Będąc tam i próbując wykonać kadry pionowe Gór Tęczowych z wykorzystaniem dość ciężkiego Nikkora 70-200 FL w praktyce przekonałem się, że głowica bardzo stabilnie utrzymuje body i obiektyw w żądanej pozycji. Po dociążeniu statywu plecakiem mogłem zdjęcia wyzwalać przy pomocy pilota. Na fotografiach nie widać żadnych poruszeń i są one odpowiednio ostre.
Przy fotografowaniu wodospadów w szybki sposób rozkładałem urządzenie. Wysunięcie każdej z nóg i dokręcenie pokręteł stabilizujących je trwa najwyżej kilkanaście sekund. Może wydawać się, że nogi statywu „chodzą” dość topornie, ale myślę, że także z tego powodu jest to raczej zaleta niż wada. Ostatecznie statyw ma pozwolić nam zrobić ostre, celne zdjęcie, więc jego nadmierna łatwość w rozkładaniu, odkręcaniu nie jest wskazana. Mnie akurat taka dość sztywna konstrukcja bardzo pasuje. Dzięki temu pod Kirjufellem zrobiłem fotografie, o które mi chodziło.
Mitoya MTY999H może także pełnić funkcję monopodu, którego maksymalna wysokość wynosi 161 cm. Jednak tej funkcjonalności na Islandii nie testowałem. Na pewno zrobię to, gdy pójdę na mecz Korony Kielce lub Łomży Vive Kielce. Na pierwszy rzut oka zrobienie z tego statywu monopolu jest dziecinie łatwe.
Statyw Mitoya MTY999H ma także inne funkcjonalności, których nie używałem podczas islandzkiego pleneru, a które mogą mieć znaczenie dla osób, które poszukują lekkiego, stabilnego urządzenia. Kolumnę centralną statywu można konfigurować na kilka sposobów – np. przełożyć pod kątem 90° tak, aby była biegła równolegle do podłoża, albo odwrócić o 180°. Wtedy urządzenie pozwoli na wykonywanie zdjęć „z lotu ptaka” czy też z bardzo niskiej perspektywy.
Jak zwykle u mnie pełną recenzję sprzętu mógłbym przedstawić po kilkumiesięcznej pracy na nim, bo bez wątpienia – jak każde urządzenie – ma on swoje nieodkryte na tę chwilę zalety oraz wady. Jestem na przykład bardzo ciekawy jak statyw będzie zachowywał się podczas zimowych plenerów, gdy ergonomiczność urządzeń jest jeszcze bardziej pożądana niż latem.
Tymczasem moim zdaniem było sprawdzenie, jak statyw Mitoya MTY999H zachowuje się podczas podroży oraz w plenerze w niełatwym terenie pod względem fotografii. I musze przyznać, że sprzęt sprawdził się bardzo dobrze.
Jest lekki i niewielkich rozmiarów, co ma ogromne znaczenie, gdy musimy zabrać go ze sobą do samolotu. W plenerze sprawdził się bardzo dobrze. Jest stabilny, rozkłada się nieco topornie, ale jak już wyżej pisałem przypisuję mu to jako zaletę. Nie zawiódł mnie na górskich szczytach, dzięki hakowi umożliwiającemu dociążenie lekkiej konstrukcji. Poza tym posiada wiele funkcjonalności znanych z markowych i drogich urządzeń, a kosztuje w tej chwili ok. 400 zł.
Jeśli ktoś miałby jakieś pytania dotyczące użytkowania tego statywu proszę o kontakt e-mailowy lub poprzez media społecznościowe.
Dziękuję firmie Mitoya z Warszawy (www.mitoya.pl) za udostępnienie statywu Mitoya MTY999H.
Zostaw odpowiedź