Historia powstania tej fotografii jest nieco kabaretowa. W zasadzie kabaretowe jest moje zachowanie podczas pstrykania tej fotki. Ale od początku…
W czerwcowy wieczór udałem się w kierunku zamku w Chęcinach, aby poszukać nowej perspektywy do zrobienia zdjęcia tego niezwykle popularnego obiektu dla miejscowych fotografów. W ten sposób znalazłem się na drodze Korzecko – Chęciny. Już kiedyś robiłem tam zdjęcia, ale wówczas nie zauważyłem niezwykle urokliwego pola facelii. Tym razem niewiele myśląc zatrzymałem samochód i pobiegłem w kierunku pola. Trzeba było się śpieszyć, bo robiło się ciemno. „Z ręki” nie dało się już zrobić zdjęcia, niezbędny był statyw. Gdy rozsuwałem nóżki statywu poczułem, że nie jestem przed polem sam.
Pierwszy atak nastąpił ze strony komarów. Potem pojawiły się osy, bąki, pszczoły? Nie wiem do końca kto, bo walczyłem z czasem (słońce zachodziło) i oganiając się przed owadami próbowałem znaleźć dobrą perspektywę kadru, rozłożyć statyw i ustawić aparat. Owadów przybywało. Prawdziwy kabaret zaczął się, gdy miejsce, które uznałem za najlepsze do wykonania fotografii okazało się centrum ruchu majowych chrabąszczy. W zasadzie nie było możliwości pstryknięcia dobrej fotki. Ktoś oglądając mnie z pewnej perspektywy widział kolesia, który szaleńczo tańczy na polu. Tylko muzyki nie było słychać… Walka z owadami na tyle przedłużyła cały proces przygotowania do zdjęcia, że słońce pięknie oświetlające pole facelii zdążyło zajść. Co prawda pojawiła się piękna iluminacja świetlna zamku, ale brakowało mi światła na polu. No to sobie je zorganizowałem.
Podjechałem samochodem po jakichś wilczych dołach przed samo pole, włączyłem „drogowe” i miałem calutkie pole oświetlone. Teraz trzeba było jeszcze tylko poradzić sobie z owadami. No, ale przecież samochód był już bardzo blisko mnie… Proces pstrykania wyglądał następująco: ustawienie kadru, taniec wokół statywu, ustawienie parametrów ekspozycji, taniec, pstryknięcie zdjęcia, taniec (czas ekspozycji to jakieś 5-7 sekund), zdjęcie aparatu ze statywu, ucieczka do kabiny samochodu, w środku auta ocena jakości zdjęcia i… pojęcie kolejnej próby. I tak aż do osiągnięcia zamierzonego efektu. Było kupę śmiechu z tym zdjęciem, dlatego też bardzo go lubię.
Zostaw odpowiedź